Nasza strona internetowa wykorzystuje pliki cookie, m.in. do tego, aby wyświetlić dopasowaną ofertę oraz zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie, które wykorzystujemy w celu jej dostosowywania do potrzeb użytkowników. Nie musisz obawiać się o swoją prywatność.
Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.

Ankieta

Czekaj...

Tygodnik Solidarność

Tygodnik Solidarność

Rekreacja i kultura

W opracowaniu

 

Bez związków ani rusz

2013-01-29

Tam, gdzie rządzący doceniają wartość dialogu społecznego, ustrojowa pozycja związków zawodowych pozostaje niezagrożona – pisze Waldemar Żyszkiewicz na łamach „Tygodnika Solidarność”. Przypominając, że kooperacja partnerów społecznych sprzyja gospodarce i wzmacnia państwo, pozostaje trwałą przesłanką działań zarówno rządów wielu państw narodowych, jak i deklarowanym celem głównych architektów integracji europejskiej.

Jednak jak zauważa autor współpraca partnerów społecznych wymaga rozsądnej równowagi, o której w Polsce trudno mówić.

Wszechobecna od dekady w krajowych mediach głównego nurtu retoryka skrajnego, by nie rzec wulgarnego, neoliberalizmu ma na opinię publiczną przemożny wpływ. Z tej perspektywy, tylko pracodawcy wnoszą coś do rozwoju gospodarki, tylko oni mają problemy, jedynie ich dotyka kryzys, natomiast organizacje związkowe, w tym zwłaszcza Solidarność, są zwykle przedstawiane jako awanturnicze grupy roszczeniowe, zdolne jedynie do ulicznych demonstracji, blokad, palenia opon, rzucania petard.

Dodajmy, że te „roszczenia” najczęściej oznaczają upominanie się o przestrzeganie prawa pracy, w tym prawa do godnego wynagrodzenia oraz przepisów Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, uznających dialog i współpracę partnerów społeczny za zasadniczy element podstawy ustroju gospodarczego naszego kraju.

Żeby jednak dialog społeczny miał sens i przynosił rzeczywiste pożytki, wszystkie jego strony powinny się szanować. Zwłaszcza tzw. partnerzy społeczni (czyli organizacje przedsiębiorców i związki zawodowe) powinni obdarzać się wzajemnym zaufaniem i dostrzegać korzyści płynące z rozsądnej kooperacji.
– Poziom zaufania między partnerami społecznymi w naszym kraju jest dziś minimalny. Dobrze to ilustruje brak kompromisu w sprawie nienadużywania umów na czas określony. Mimo prób czynionych od lat – podkreśla Barbara Surdykowska [pracownik Katedry Prawa Pracy Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego – przyp. zz]. I daje kolejny przykład, dotyczący dwóch porozumień w sprawie zagrożenia stresem i przemocą w miejscu pracy, które udało się wypracować na szczeblu unijnym. Warunkiem ich wdrożenia w państwach członkowskich jest współdziałanie związków zawodowych i organizacji przedsiębiorców.
Niestety, w Polsce zamiast porozumienia udało się podpisać jedynie wspólną deklarację.
– Ale już w konferencji prasowej, która miała poinformować opinię publiczną o dokonanych ustaleniach, szefowie organizacji pracodawców nie wzięli udziału. Dlaczego? – docieka Surdykowska. – Może chcieli uniknąć wspólnego zdjęcia z liderami związkowych central, których wygodniej im przedstawiać w mediach jako zachłannych roszczeniowców niż partnerów rzeczowego dialogu?

Prowadzi to do sytuacji, że mimo wieloletniego propagowania „europejskich wzorców” w Polsce praktycznie kompletnie nieznane są branżowe układy zbiorowe pracy, będące podstawowym rozwiązaniem z zakresu prawa pracy w praktycznie wszystkich krajach „starej Unii”

– U nas z tym jest teraz bardzo źle, praktycznie wcale takich układów się nie zawiera. Obowiązuje jeszcze tylko kilka starych układów zbiorowych pracy, które nie zostały wypowiedziane – ocenia dr Marcin Zieleniecki, ekspert biura prawnego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. Jego zdaniem, warunkiem poprawy tego kiepskiego stanu rzeczy pozostaje umiejętność ożywienia dialogu społecznego, który od kilku lat praktycznie w naszym kraju zamarł.

Jego ożywienie wymaga jednak zaangażowania wszystkich stron dialogu, których celem powinno być zbudowanie obywatelskiego społeczeństwa, znającego swoją wartość oraz szanującego swoje tradycji i historię.

– Tam, gdzie rządzącym naprawdę zależy na powodzeniu dialogu autonomicznego, państwo wspiera partnerów społecznych, zarówno zresztą związki zawodowe, jak i organizacje przedsiębiorców – wyjaśnia Andrzej Adamczyk [z biura zagranicznego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność – przyp. zz]. Ekspert Solidarności tłumaczy, że rozwiązania w tym zakresie są w krajach europejskich mocno zróżnicowane. I podaje przykład francuskiego działacza związkowego na szczeblu ogólnokrajowym, któremu po przejściu na etat związkowy pensję nadal wypłaca dawny pracodawca, w tym konkretnym przypadku ministerstwo finansów.

Z kolei w Skandynawii centrale związkowe często wyręczają agendy państwa w wypłacaniu zasiłków dla bezrobotnych. I za świadczenie takiej usługi są wspierane finansowo ze środków publicznych.

– Dlaczego? Bo tam nie traktuje się istnienia związków zawodowych jako czynnika zwiększającego koszty funkcjonowania firmy. Przeciwnie, pracodawcy cenią sobie możliwość prowadzenia rozmów z trwałą, a nie powoływaną ad hoc reprezentacją pracowników. Podczas gdy u nas roli związków zawodowych wciąż się nie docenia – przekonuje Zieleniecki.
W Niemczech, które chlubią się zasadą współzarządzania, w zakładach pracy nie ma organizacji związkowych, są jednak rady zakładowe oraz stanowisko dyrektora ds. pracowniczych, którym z zasady jest osoba powoływana przez związki zawodowe.
– Taka rada zakładowa, finansowana przez pracodawcę, wybierana przez pracowników i w całości obsadzona przez związkowców, współuczestniczy w zarządzaniu prywatną firmą – mówi Adamczyk.
Nieco odmiennie wygląda to we Francji czy Belgii, gdzie podobnie wyłaniane struktury noszą miano komitetów zakładowych, ale pełnią raczej funkcję partnera ds. socjalnych.
– I nie są to wcale ciała fasadowe – zapewnia ekspert. – Wybory do komitetów zakładowych poprzedza dość intensywna kampania, a wyłoniony w głosowaniu skład daje dokładne rozeznanie o skali poparcia, jakim cieszą się poszczególne organizacje związkowe.

Współpraca i dialog partnerów społecznych szczególnego znaczenia nabierają w czasie recesji, gdyż pozwalają na wypracowanie optymalnych rozwiązań antykryzysowych. W efekcie wiele krajów UE w okresie spowolnienia gospodarczego, uruchomiło dodatkowe pieniądze na tworzenie interwencyjnych miejsc pracy. W całej Unii środki na tworzenie miejsc pracy zwiększyły się o jedną trzecią, natomiast polski rząd zablokował pieniądze Funduszu Pracy. Minister finansów w ten sposób „zaoszczędził”, ale kosztem setek tysięcy nowych bezrobotnych, których łączna liczba w naszym kraju przekracza już grubo dwa miliony.

Cały artykuł Waldemara Żyszkiewicza „Bez związków ani rusz” czytaj tutaj.

(opr. zz)