Nasza strona internetowa wykorzystuje pliki cookie, m.in. do tego, aby wyświetlić dopasowaną ofertę oraz zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie, które wykorzystujemy w celu jej dostosowywania do potrzeb użytkowników. Nie musisz obawiać się o swoją prywatność.
Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.

Ankieta

Czekaj...

Tygodnik Solidarność

Tygodnik Solidarność

Rekreacja i kultura

W opracowaniu

 

Cięcia pogłębiają kryzys

2013-08-02

Kiedy budżet ma dużo pieniędzy i dobrze wydaje je na edukację, zdrowie, infrastrukturę, technologie, aktywizację społeczną, to tworzy produktywne społeczeństwo – zauważa Joseph E. Stiglitz, laureat Nagrody Nobla z ekonomii, krytykując politykę cieć budżetowych w wywiadzie dla tygodnika „Polityka”. Jednocześnie radzi Polsce, aby trzymała się z dala od strefy euro. Tymczasem rząd Donalda Tuska właśnie zapowiedział miliardowe cięcia budżetowe, a od lat marzy do zastąpienia złotówki przez euro.

Przypominając, że nasz kraj dotychczas uniknął recesji amerykański noblista stwierdził

Uratowało was to, że nie macie euro. I tego trzeba się trzymać. A poza tym musicie uważnie patrzyć co się dzieje dookoła, dbać o popyt wewnętrzny i szukać dla swojej gospodarki partnerów, którzy zmniejszą waszą zależność od serety euro.

Słowem interes ekonomiczny Polski nakazuje unikać „dalszej integracji europejskiej”, szczególnie w sytuacji, gdy unijne recepty gospodarcze pogłębiają kryzys.

Ciągle tylko te cięcia i cięcia. A one pogłębiają kryzys. I to na dwa sposoby. Bezpośrednio, bo kiedy rząd mniej wydaje, to firmy mniej mu sprzedają, zwalniają albo mniej płacą ludziom, ludzie mniej kupują, biznes mniej inwestuje, wszyscy płacą niższe podatki i z dużej części oszczędności budżetu szybko robi się strata. Ale gorsze może być to, że ci, którzy jeszcze nic nie stracili, zaczynają liczyć się ze stratami albo z utratą pracy w przyszłości i zaczynają gwałtownie oszczędzać. To dodatkowo pogłębia spowolnienie i zmniejsza dochody podatkowe.

Dlatego też, jak podkreśla Joseph E. Stiglitz

Najpierw trzeba podnieść gospodarkę. Inaczej powtarza się znany ekonomistom błąd ojca polityki cięć, prezydenta Hoovera, który spowodował, że krach giełdowy 1929 r. zamienił się w Wielki Kryzys trwający całą dekadę.

Jednocześnie profesor Uniwersytetu Columbia mówiąc o przepływie kapitału i siły roboczej między państwami przypomniał, iż

Ludzi nie interesuje sama produktywność. Interesują ich dochody netto. Czyli po zapłaceniu podatków. A kiedy kryzys minie zadłużone kraje będą musiały podwyższać podatki, żeby spłacać długi. Kapitał i praca nie będą płynęły tam, gdzie mogą być efektywnie użyte, tylko tam, gdzie więcej zarobią przed opodatkowaniem. Ludzie będą wyjeżdżali z zadłużonych krajów. Kapitał będzie z nich uciekał. Aż w końcu powstaną kraje złych długów, czyli państwa-wydmuszki, w których zostaną tylko długi wymagające spłacenia i ludzie wymagający pomocy, niezdolni, żeby uciec za granicę.

Zwrócił także uwagę, że

Codziennie pan przecież słyszy, że trzeba obniżać podatki, żeby gospodarka mogła się rozwijać. A widać, że najlepiej rozwijające się, najbardziej stabilne gospodarczo, społecznie i politycznie państwa mają wysokie podatki. (…) Czy to znaczy, że wysokie podatki są dobre? Nie! Ale mogą być dobre. Trudno panu by było znaleźć ekonomiczną gwiazdę, która to powie publicznie. Tym bardziej nie powie tego publicznie żaden polityk przed emeryturą. A jest oczywiste, że kiedy budżet ma dużo pieniędzy i dobrze wydaje je na edukację, zdrowie, infrastrukturę, technologie, aktywizację społeczną, to tworzy produktywne społeczeństwo, w którym kobiety pracują, talenty się nie marnują, wyborcy wiedzą, za czym głosują.

Joseph E. Stiglitz podkreślił też, że dzięki rozsądnej polityce gospodarczej wyższe podatki – szczególnie od tzw. zysków kapitałowych, czyli spekulacji finansowych – nie muszą oznaczać ograniczania inwestycji

Przecież rząd tych pieniędzy nie zjada, tylko tworzy z nich użyteczne strumienie. A poza tym, zwłaszcza w cięższych czasach przedsiębiorstwa nie inwestują nie z tego powodu, że nie mają pieniędzy, tylko dlatego, że nie mają zbytu. Amerykańskie korporacje siedzą na 3 bln dolarów gotówki i nic z nią nie robią. Gospodarka tonie w gotówce, z którą nie ma co zrobić. Bo w Ameryce, jak w Niemczech, za niskie są płace i podatki od zysków kapitałowych, więc za mały jest wewnętrzny popyt i nie ma powodu, żeby inwestować. System podatkowy zachęca do spekulowania, a nie do inwestowania.

Identyczna sytuacja ma miejsce w naszym kraju, z tą tylko różnicą, że płacę są jeszcze kilkakrotnie niższe niż w USA czy Niemczech.

Laureat Nagrody Nobla z 2001 zwrócił także uwagę, na zagrożenia wynikające z globalizacji gospodarki.

Ameryka stworzyła sytuację, w której przeciętny dochód amerykańskiej rodziny jest dzisiaj mniejszy niż w 1995 r. (…) Myśli pan, że tego chcieli Amerykanie? Nie chcieli. Globalizacja wymknęła nam się z rąk (…) Mamy największe nierówności społeczne wśród państw rozwiniętych. Dochody młodych ludzi bardziej zależą od dochodów rodziców niż w jakimkolwiek kraju rozwiniętym. Zły ład się umacnia. A wciąż nie ma żadnej liczącej się siły, która mogła by to zmienić.

Czy taka siła pojawi się w Polsce, do której równie dobrze mogłaby się odnosić powyższa diagnoza.

(opr. inf)