Nasza strona internetowa wykorzystuje pliki cookie, m.in. do tego, aby wyświetlić dopasowaną ofertę oraz zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie, które wykorzystujemy w celu jej dostosowywania do potrzeb użytkowników. Nie musisz obawiać się o swoją prywatność.
Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.

Ankieta

Czekaj...

Tygodnik Solidarność

Tygodnik Solidarność

Rekreacja i kultura

W opracowaniu

 

Tania siła robocza

2012-05-01

Tania siła robocza

Koszty pracy w Polsce były w 2011 ponad trzy razy niższe od średniej europejskiej oraz cztery-pięć razy mniejsze niż w krajach „starej Unii” – wynika z raportu Eurstatu. Do tego nasze zarobki rosły zdecydowanie wolniej niż w innych państwach UE.

Raport Eurostatu, unijnego biura statystycznego, przedstawia tzw. średnie godzinowe koszty pracy, czyli wynagrodzenia brutto powiększone o składki, które płaci pracodawca. Dlatego są to wielkości mniej więcej dwa razy wyższe od wypłat „na rękę”. Dla całej UE średni koszt godziny pracy to nieco ponad 23,1 euro, natomiast dla strefy euro (tzw. euroland) – już 27,6 euro. Jednocześnie okazuje się, że mimo lamentów organizacji pracodawców i wspierających ich liberalnych mediów koszty pracy w Polsce wynoszące 7,1 euro należą do najmniejszych w Europie. Mniej niż u nas płaci się tylko pracownikom w Bułgarii, Rumunii, Litwie i Łotwie.

Koszty pracy w Belgii (39,3 euro), Szwecji (39,1 euro) oraz Danii (38,6 euro) są ponad pięć i pół raz wyższe niż w naszym kraju. Mówiąc obrazowo dniówka pracy szwedzkiego pracownika jest wyceniany wyżej niż tydzień pracy polskiego! Pięć razy więcej od nas dostają Francuzi (34,2 euro), a niewiele mniej Holendrzy (31,1 euro), Niemcy (30,1 euro) i Austriacy (29,2 euro). Nie mamy też co porównywać się z Włochami (26,8 euro), ani nawet zagrożonych bankructwem finansów publicznych Hiszpanami (20,6 euro) i Grekami (17,5 euro) do finansowego wspierania których ochoczo zgłosił się rząd Tuska, oferując kilka miliardów z naszych podatków. Szkoda, że znacznie mniej zrozumienia ma dla ratowania budżetów rodzinnych polskich pracowników.

Tym bardziej, że koszty pracy w Polsce rosną wolniej niż w innych krajach, a tym samym wzrost wynagrodzeń jest możliwy. Eurostat oszacował, że płace w ubiegłym roku wzrosły w naszym kraju średnio o niespełna 1,5 proc., czyli zdecydowanie mnie niż w innych krajach UE. Zarówno tych, gdzie koszty pracy są najniższe – w Bułgarii był to wzrost o ponad 12,5 proc., a w Rumunii o 8,6 proc. – jak również tych oferujących pracownikom najwyższe stawki. Podwyżka wynagrodzeń w Szwecji wyniosła ponad 8,5 proc., a w Belgii 2,8 proc. Warto przy tym pamiętać, że belgijskie podwyżki, choć w ujęciu procentowym większe od polskich niespełna dwukrotnie, po przeliczeniu na gotówkę są wyższe ponad dziesięć razy.

Co ciekawe pierwsze miejsce w sporządzonym przez Eurostat rankingu kosztów pracy przypadło Norwegii (44,2 euro), która nie jest członkiem UE. Czyżby chodziło o pokazanie, że są miejsca na świecie, gdzie zarabia się lepiej niż w Brukseli?

(zz)