Nasza strona internetowa wykorzystuje pliki cookie, m.in. do tego, aby wyświetlić dopasowaną ofertę oraz zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie, które wykorzystujemy w celu jej dostosowywania do potrzeb użytkowników. Nie musisz obawiać się o swoją prywatność.
Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.

Ankieta

Czekaj...

Tygodnik Solidarność

Tygodnik Solidarność

Rekreacja i kultura

W opracowaniu

 

O pracę i godne życie

2013-09-12

O pracę i godne życie

W Polsce nie ma dialogu. Jest arogancka władza, która wszystko wie lepiej – przypomina Piotr Duda, przewodniczący NSZZ Solidarność w wywiadzie dla „Tygodnika Solidarność”. Jednocześnie deklarując, że o godną pracę i życie związki zawodowe będą wspólnie walczyć aż do skutku.

Wyjaśniając dlaczego związki zawodowe rozpoczęły 11 września 2013 wspólny, ogólnopolski protest „Dość lekceważenia społeczeństwa” (więcej czytaj tutaj) lider Solidarności przypomniał, że

Obecna władza w kampanii wyborczej zataiła zamiar wydłużenia wieku emerytalnego, bo chciała wygrać wybory. A więc oszukała nas. Gdy po wygranej premier Tusk ogłosił w expose, że wydłuży wiek i Solidarność w reakcji na to złożyła wniosek o przeprowadzenie referendum, ta władza wyrzuciła ten wniosek do kosza, choć podpisało się pod nim ponad 2,5 mln obywateli. A więc zlekceważyła nas. Nas, czyli społeczeństwo. Gdy zaczęliśmy protestować, ta władza ograniczyła nam prawo do zgromadzeń, a teraz bez dialogu znowelizowała kodeks pracy, wprowadzając skrajnie niekorzystne prawo dla pracowników, czyli zdecydowanej większości społeczeństwa. Jak spojrzymy na to, jak władza traktuje inne inicjatywy obywatelskie, choćby „Ratuj maluchy” czy w ogóle prawo obywateli do wyrażania swojej woli w referendach – to widać wyraźnie, że jako społeczeństwo jesteśmy oszukiwani i lekceważeni. A więc – „Dość lekceważenia społeczeństwa”

Jednocześnie Piotr Duda podkreślił, iż

Trudne sprawy należy rozwiązywać w partnerskim dialogu.

Tylko niestety w Polsce

Nie ma dialogu społecznego, a komisja trójstronna to fasada. W kwietniu spotkaliśmy się z premierem na komisji trójstronnej i umówiliśmy się, że w maju, przed głosowaniem w sejmie zmian w kodeksie pracy, będziemy dalej rozmawiać. Tymczasem z winy premiera do tego spotkania nie doszło, a sejm przegłosował nowelizację. Po tym głosowaniu w czerwcu premier zaprosił nas na trójstronną. O czym niby mieliśmy rozmawiać? (…) To dlatego zawiesiliśmy swój udział w komisji. Nie zamierzamy w tej fikcji dalej uczestniczyć. W Polsce nie ma dialogu. Jest arogancka władza, która wszystko wie lepiej.

Po czym w imię liberalnego doktrynerstwa wprowadza zmiany w prawie pracy dezorganizujące życie rodzinne pracownika oraz sprowadzające go do roli elastycznego, a przy tym możliwie taniego dodatku do linii produkcyjnej.

Po pierwsze zmiana definicji doby pracowniczej i możliwość dowolnego wręcz ustalania czasu pracy pozwoli skutecznie nie płacić nadgodzin. Wydłużenie rozliczeniowego czasu pracy z dotychczasowych 4 miesięcy do 12 pozwoli pracodawcy na manipulowanie czasem pracy ze stratą dla pracownika. Dla przykładu. Jeśli trzymając się nowej definicji doby pracowniczej pracownik musi wypoczywać pomiędzy zakończeniem a rozpoczęciem pracy minimum 11 godz. na dobę i w ciągu tygodnia mieć jedną przerwę 35-godz., to może być zmuszony pracować po 12 godz. od poniedziałku do soboty nawet przez 28 tygodni. Czyli ponad pół roku. Niech mi ktoś powie, że to da się wytrzymać?
(…) To barbarzyństwo. Jak przy tym normalnie żyć, odbierać dzieci z przedszkola, świetlicy czy zawieźć na dodatkowe zajęcia. Jak żyć. A do tego dochodzi dzielony czas pracy. Czyli pracownik dostanie hasło, że pracuje 4 godz. potem ma 2 godz. niepłatnej przerwy, a potem z powrotem na 4 godz. Koniec – cały dzień poza domem.

Lider Solidarności odniósł się również do medialnych zapowiedzi premiera Tuska, że elastyczny czas pracy pozwoli chronić, a nawet tworzyć, miejsca pracy.

To niech to udowodni. Podczas komisji trójstronnej powiedział, że według rządowych symulacji uda się uratować 100–120 tys. miejsc pracy. Tylko że my takich wyliczeń nie dostaliśmy. Gdybyśmy dostali na stół taki argument, solidnie wyliczony, to mielibyśmy problem, aby sprzeciwiać się tym zmianom. Ale nic takiego nie ma.
(…) Praktycznie od 1994 r. rynek pracy systematycznie się uelastycznia, a nasze bezrobocie zawsze jest znacząco wyższe niż w innych krajach Unii. Największe bezrobocie jest tam, gdzie rynki pracy są elastyczne jak np. Hiszpania, Włochy.

Przewodniczący Komisji Krajowej przypomniał także liberalny ekonomistom, chętnie wspierającym rządowe pomysły

Gdy w 2010 roku opublikowaliśmy raport Praca Polska 2010 wskazywaliśmy, że największym zagrożeniem dla wzrostu polskiej gospodarki jest ograniczenie popytu wewnętrznego. Wtedy ekonomiści nazywali nas ekonomicznymi ignorantami. A dzisiaj wszyscy ekonomiści utyskują – a może powinienem powiedzieć utuskują – że popyt wewnętrzny jest dramatycznie niski i dławi wzrost. A co oni sobie myśleli, że jak ludziom będzie się zmniejszać wynagrodzenia, zatrudniać na śmieciówkach czy wyrzucać na bezrobocie, to oni będą kupować ich towary albo usługi? Kto kupi od przedsiębiorców ich dobra, jeśli zwalniają lub płacą na śmieciówkach albo jeszcze lepiej na czarno – kilkaset marnych złotych? To tylko pierwszy z brzegu przykład, że ekonomiści nie mają patentu na mądrość.

Cały wywiad z Piotrem Dudą „O pracę i godne życie” można przeczytać tutaj

(opr. zz)