Nasza strona internetowa wykorzystuje pliki cookie, m.in. do tego, aby wyświetlić dopasowaną ofertę oraz zbierać dane, dotyczące ruchu na stronie, które wykorzystujemy w celu jej dostosowywania do potrzeb użytkowników. Nie musisz obawiać się o swoją prywatność.
Pliki cookie zawierają wyłącznie anonimowe informacje.
Jeśli chcesz zrezygnować z korzyści, które dają Ci pliki cookie, możesz to zrobić, zmieniając ustawienia swojej przeglądarki. Tutaj dowiesz się, jak to zrobić.

Ankieta

Czekaj...

Tygodnik Solidarność

Tygodnik Solidarność

Rekreacja i kultura

W opracowaniu

 

Poczekamy na nowy model

2013-01-26

Fiat znajdzie pieniądze i uruchomi produkcję nowego modelu w Tychach dopiero, jeśli widać będzie poprawę na europejskim rynku motoryzacyjnym – stwierdził Sergio Marchionne, dyrektor generalny Fiat/Chrysler w wywiadzie dla „Bloomberg Businessweek Polska”. Dodał przy tym, że „w żadnym wypadku nie dopuszcza” kolejnych zwolnień w Tychach, natomiast przewiduje „racjonalizację zatrudnienia” we włoskich zakładach Fiata.

Jednocześnie mocno sceptycznie szef Fiat/Chrysler odniósł się do zapowiadanych przez wicepremiera Janusza Piechocińskiego na początek lutego rozmowach o nowym samochodzie dla tyskiego FAP.

Zawsze chętnie się z nim spotkam (…) Tyle że w tej chwili nie będę mu miał specjalnie nic nowego do powiedzenia. Bo dzisiaj nie można mówić o jakichkolwiek konkretach. Chyba tylko o tym, że podejmowałem decyzję o cięciach w Tychach z ciężkim sercem i że kiedy będzie to możliwe, znajdę pieniądze na inwestycje w fabryce w Polsce. Ale wcześniej muszę być przekonany, że europejski rynek wyszedł z dołka. Mam nadzieję, że w tym roku dojdzie w Europie do względnej stabilizacji. Muszę być wyjątkowo ostrożny. Bo jeśli kryzys w europejskiej motoryzacji będzie się przeciągał, to inwestowanie w produkcję nowego modelu w Tychach nie będzie korzystne także dla samej fabryki. Bo niby co mielibyśmy z tą produkcją zrobić? Naprawdę nie wiadomo, kiedy rynek odżyje (…) Gdybym tylko mógł utrzymać fabrykę w Tychach w kształcie sprzed kryzysu, nie zmieniałbym w niej nic. Zrobiłem to, co niestety nakazywał zdrowy rozsądek. Czeka mnie jeszcze racjonalizacja zatrudnienia we Włoszech.

Pytany o grupowe zwolnienia w FAP Sergio Marchionne wrócił do decyzji o przeniesieniu produkcji nowej Pandy z Tychów

była ona motywowana polityką Fiata, który jest firmą międzynarodową, a nie działającą jako niezależne przedsiębiorstwa w poszczególnych krajach. Wiedziałem, że będzie to miało poważne konsekwencje. Gdyby to było wówczas możliwe, auto zostałoby w Tychach. To największa i najlepsza fabryka Fiata. Praktycznie jedyna, która spełnia wszystkie „złote wymogi" produkcji. Wtedy jednak musieliśmy podjąć decyzję o podziale produkcji między nasze europejskie zakłady. Nie było to mądre, a reperkusje okazały się fatalne. Mam w Polsce grupę świetnych pracowników, którzy wiele lat pracowali dla Fiata. Musiałem ich poświęcić zmuszony do obrony interesów innych pracowników Fiata, w tym przypadku we Włoszech. Na tym niestety polega zasada działania firmy międzynarodowej. I nie ma tu żadnych sentymentów. Tę decyzję musiałem podjąć, choć z ciężkim sercem. Ale żadnych nowych cięć [w Tychach – przyp. inf] nie dopuszczam.

Szef Fiat/Chrysler podkreślał też, że zrobił wszystko co było możliwe, aby zainteresować Brukselę, czyli szeroko rozumiane struktury unijne, katastrofalną sytuacją europejskiego przemysłu samochodowego.

Rynek europejski zaczął się kurczyć w 2007 roku. To już szósty rok spadku popytu. (…) To problem europejski, tymczasem każdy kraj z osobna stara się uporać z nim oddzielnie, a niektóre nie robią nic. Niestety, nikt w Brukseli nie chce mnie wysłuchać.

wskazywał  na dramatyczną skalę obecnej zapaści sprzedaży nowych aut

Weźmy włoski rynek, bo to najlepszy przykład. Dzisiaj sprzedaje się tam tyle samochodów co w 1979 roku. I tak sobie siedzimy z rachunkami przy stole i zastanawiamy się, jakie będą społeczne konsekwencje tej sytuacji. Bo nie mam w tej chwili żadnych szans na wykorzystanie siły roboczej. Wszystkie fabryki, jakie mam w Europie, zostały przystosowane do zupełnie innych mocy produkcyjnych. Takich, których poza Tychami nigdy nie udało się użyć

oraz zwracał uwagę na różnice w przebiegu kryzysu motoryzacyjnego po obu stronach Atlantyku

W USA wszystko wydarzyło się gwałtownie i na gruzach można było odbudować to, co nakazywał rozum. Natomiast Europa cały czas się wali. (…) Wyraźnie widać, że wszystkie cięcia zależą nie od myślenia zdroworozsądkowego, ale od kondycji finansowej krajów UE, które są w stanie, bądź nie, wesprzeć tę branżę. Dlatego dochodzi do przenoszenia produkcji. I dlatego chciałem, żeby Unia Europejska interweniowała – tak żebyśmy mieli w motoryzacji naprawdę jednolity rynek. Teraz każdy ciągnie w swoją stronę. Jednak kiedy ostrzegam w Brukseli, że taka sytuacja jest bardzo niebezpieczna, jestem ignorowany.

Przypomniał także, że nikt go nie chciał słuchać, jak protestował przeciwko podpisywaniu umowy o wolnym handlu z Koreą Południową i bezcłowym imporcie samochodów z tego kraju na rynek Unii Europejskiej.

Wywiad z Sergio Marchionne „Serce, biznes i porażki” można przeczytać tutaj.

(opr. inf)